piątek, 16 września 2011

Chodzi lisek koło drogi

Jadąc ostatnio z Tomskim, Tomkiem i Mirkiem  chłopaki uświadomili mnie że nie aktualizuje bloga. Myślałem że nie jest tak źle, ale dziś korzystając z wolnej chwili sprawdziłem że ostatni wpis jest gdzieś z marca. No to trochę czasu minęło. Cały sezon :)
Koło 10.30 cała czwórka dociera pod Słubice. Jesteśmy pierwsi, Wujka z bandą jeszcze nie ma, Stefana zresztą też. Czekamy pół godziny. Zniecierpliwieni słowacy podejmują decyzję że idą na piechotę. Szacunek przed nimi pewnie z 2h wyjścia. W końcu zjawia się Stefan roztaczając w około specyficzną euro(pejską) aurę. Glajty na dach. Czternastu chłopa do auta i wio na górę. Stefek po drodze usilnie namawia nas abyśmy partycypowali w zakupie kamerek na Słubice :) Strasznie go lubię :).
Na górze lekki wiaterek więc wszyscy szybko się szpeimy. Pierwszy odpala Wujek. Ja nie będąc mendą i nie czekając na to czy wujek się wyskrobie czy nie również odpalam a za mną Tomski. Po chwili cała trójka lata 20 m nad startem. Dołączają kolejne glajty. Witek, Tomek i Vypariny .
Tomski rezygnuje z latania w tłoku i leci w kierunku anten rzeźbiąc przy grani niemiłosiernie. Ja postanawiam trzymać się Vyparinów co nie jest wcale takie łatwe. Zadziwia mnie ich szybkość podejmowania decyzji i pewność w locie. Minuta po minucie zbliżamy się do Tomskiego, który nadal struga jakieś pierdy. Za antenami Vypariny mają już nademną przewagę ponad trzech minut. Masakra. Nadlatuje nad Tomskiego. Kręcimy razem jakieś bąble. Postanawiam to zostawić i lece bardziej na północ do styku kilku żlebów. Bingo! Wario wyje jak oszalałe. Jest ponad 5m/s. Po chwili się uspokaja i wlatuje pod podstawę. Czekam chyba z 10 minut na Tomka. Ale widząc że jeszcze trochę to potrwa lecę do sąsiedniej chmury. Tu pomysły mi się kończą. Dalej tylko niebieskie niebo. Chmury idą tylko do Sabinowa. Za Sabinowem CTR Preszów. Pod wiatr nie da się przebić. Vypariny krążą gdzieś nad Sabinowem. Krąże z szybowcem i wracam pod wiatr pod starą chmurę gdzie znajduje się Tomski. Gdy do niej dolatuje jestem 200m niżej od Tomka.
Obieramy wspólny kierunek i lecimy dalej. Niestety nic się nie dzieje, Lecimy w niebieskie. Przechodzę na rzęsach jedną z grani. Łapie jakieś pierdy, niestety nie chce mnie zabrać. Tomski, który jest 200m wyżej nie ma tego problemu i zaczyna kręcić. Czas lądować. Wybieram sobie dużą łączkę koło lasu. Ustawiam się pod wiatr, wybieram sterówki, dotykam ziemi i czuje że coś jest nie tak.
Momentalnie potykam się czując okropny ból w prawej kostce. Masakra! Nie raz źle stanąłem i bolało ale to było okropne. Jest mi źle i chce mi się żygać dosłownie wyje z bólu. Przez radio proszę Tomskiego o pomoc. Trochę głupio bo właśnie się wykręcał :( Ale nie dałbym rady sam się tam pozbierać. Tomek przezornie ląduje na dupę. Okazuje się że porośnięta wysoką trawą łąka skrywa mase dziur, kolein i innych niespodzianek. Tomek składa mi glajta i razem kuśtykamy do drogi. Nad nami przelatuje Wujek. Pyta czy wszystko ok i leci dalej. Ląduje gdzieś koło Sabinowa. Przy drodze niemal na zawołanie pojawia się Tomek Płachta i Mirek. Jedziemy do Polski.
Na pogotowiu okazało się że mam mocno skręconą nogę... no cóż, na szczęście to koniec sezonu :)
Tu chciałem podziękować Tomskiemu, Tomkowi Płachcie i Mirkowi za szybkie działanie i nie zostawienie mnie w potrzebie :) Stawiam Piwo.

Poniżej film z latania tego dnia http://www.vimeo.com/29114808

1 komentarz:

  1. A jak tatuś mówi, że kurna buty trzeba mieć wysokie coby kostkę trzymały to sie go nie słucha. Buty są jak paczka - 1000 razy sie nie przydadzą ale jak są potrzebne to muszą być :)

    OdpowiedzUsuń