poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Znowu wieje południe, znowu Roztoki

Rano około 7.00 Harcerz jest już u mnie pod domem. Leniwie pakuje glajta do auta czekamy na Agę i ruszamy całą trójką w Bieszczady. Pod Baligrodem wykonuje telefon do Ara i upewniam się że bieszczadersi także się pojawią na górce lecz troszkę później.
Wjeżdżamy na przełęcz gdzie stoi już auto Tomka. Znaczy się Borny już się wdrapują na górkę.


 My postanawiamy iść dolną drogą bo chce pokazać Adze szałas (podobał się :) ). Po godzinie jesteśmy na górze gdzie już częściowo rozpakowani siedzą Grzesiek, Tomek i Sławek. Wieje kiepsko, na przedpolu blacha. Po chwili dochodzą bieszczadersi a nawet chłopaki z okolic Krosna. Jest nas 16-tu na startowisku (dużo jak na Roztoki).













Próbujemy namówić Ara żeby skoczył na zająca ale się nie daje. Na pierwszy ogień rusza Waśko a za nim ja. Wdrapujemy się nad grań ale na tym koniec. Po 10 minutach startuje Harcerz, niestety wybrał najgorszy moment gdy noszenia się kończyły i wędruje prosto na lądowisko. 

fot. T. Płachta

Mi i Wackowi udaje się wylądować z powrotem na szcycie . Podczas gdy Harcerz wdrapuje się powoli do góry reszta czeka. W końcu bez większych nadziei startuje Tomek i Grzesiek. O dziwo chłopaki utrzymują się nad granią więc dołączam do nich. Tomek łapie jakieś lepsze noszenie i powoli odchodzi z nim w kierunku Jasła a my z Grześkiem nadal rzeźbimy. Po chwili znajdujemy upragnione 2m/s w góre i także odpalamy. Dokręcamy jakieś 1400m n.p.m i dzida na Przysłup. Nad Jasłem tarmosi nie wiadomo od czego gdyż wiatru prawie nie ma. Mamy piękny widok na całe bieszczady od Smerka aż po gniazdo Tarnicy. Wysokość mała więc nie ma czasu na wyjęcie choćby komórki i foty. Grzesiek pędzi z przodu w kierunku Tomka który kręci jakieś 3.0 i mocno idzie w górę. Boje się ze nie dolecimy pod niego jak się komin skończy. Po drodze na szczęście łapię jakiś 1m/s i decyduje się na zostanie w tym. Grzesiek także wraca do mnie i razem kręcimy coś co powoli przeistacza się w fajne 2,5-3m/s. wykręcamy się na jakieś 1400 m i dajemy dzidę w kierunku Terki. 

fot. T. Płachta

Po drodze między Czereniną a Kiczerą spotykamy jastrzębia z którym dokręcamy najwyższą wysokość tego dnia 1580m. "Profesor" lata tak blisko nas że mogę mu policzyć pióra na skrzydłach. Aż mam gęsią skórkę. Po paru minutach ptak odlatuje żegnając nas zmyślnymi figurami.

Grzesiek poleciał prosto na Tworylne mając nadzieję że przejdzie po doskonałości lasy między Kalnicą a Otrytem. Numer ten mu się udał mimo niewielkiej wysokości i pada na łące w Tworylnym. Ja uderzam na góre Siwarną, tam już się pare razy coś oderwało. za mną leci Tomek. Powoli oddalamy się od ostatniego lądowiska w okolicy. Na szczęście widać jak drzewa pracują na Siwarnej. Tomek łapie jakieś noszonko i od razu z nim odchodzi. W połowie stumilowego lasu na 1150 wszystko mu się kończy i odbija na Otryt jest gorąco bo kupa lasu przed nim. Ja w duchu sobie powtarzam żeby nie podpalać się za szybko i na żaglu na Siwarnej czekam na coś lepszego. W oddali widze że Tomkowi na szczęście się udało i ląduje na łakach przed pasmem Otrytu... ufff. Po paru minutach stwierdzam że komina nie będzie i trzeba jakoś z powrotem dostać się do mijanego wcześniej lądowiska czyli na łączkę obok mostu przez rzekę Wetlinkę. Lece wzdłuż grani Siwarnej a następnie przeskakuje na jakąś inną górkę ustawioną bardziej na zachód.



Ląduję na drodze obok rzeki i opalajacych się tubylców, którzy właśnie zbierają się do wyjazdu. Całe szczęście że spotkałem tych ludzi bo droga okazała się nieuczęszczana (pare kilometrów dalej zakaz wjazdu) i musiałbym dawać 8km z buta do cywilizacji.



 Szybki telefon do Agi i Harcerza że jest ok i zaraz będe  w Cisnej. Okazuje się że Harcerz ponownie wystartował i padł w Przysłupiu, tak więc dupne warunki a czterem osobom udało się oderwać od góry.

Na koniec filmik ze startowiska oraz lot na google maps.






3 komentarze:

  1. Fajne - nie wiedziałem że masz Blog.

    grigorij

    OdpowiedzUsuń
  2. Od niedawna, będe starał się na żywo coś tu wrzucać

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że przynajmniej zdjęciami mogłem wspomóc.

    OdpowiedzUsuń