poniedziałek, 11 października 2010

Do trzech razy sztuka...

Godzina 9.30 a ja dalej w łóżku. Żona już dawno poszła do pracy :) i dobrze musi ktoś na to moje latanie zarabiać. Pierwsze poranne kroki kieruje do komputera i jak zwykle włączam skyp'a. Gotowość bojową potwierdza Tomski. Destination  - Chełm. Witek z Tołdim nocują u Główczyka pod górą, meldują 3m/s i pogodne niebo. Poranne wstawanie idzie mi ociężale i z domu wyjeżdżam po 11. Jak zwykle klnę na Rzeszów bo przebijam się przez niego 30 minut ale w końcu udaje się wyjść na prostą. 
Mijam Rope, w oddali widać wiszącą nad "Kaskiem" czaszę. To Witek, który właśnie odpalił ze startowiska. Mija jeszcze 15 minut zanim doturlałem się do stóp góry. Jest już późno więc szybko zarzucam plecak i daje dzidę do góry. 
Długie cienie już późno :-|
Na górze zostali tylko Andrzej, Tomski, Sławek. Tołdi z Witkiem krążyli gdzieś wysoko nad szczytem. W oczach Andrzeja widać niezdecydowanie. Rozłożony glajt ani drgnie a wiatru tez jak na lekarstwo. Dopiero po paru zachętach ciągnie linki i udaje mu się zabrać na żagiel. Tomski szybko rozkłada skrzydło, jest już w uprzęży lekki podmuch z dołu i pewnie startuje. Wszystko trwa jakieś 5 minut, widać że mu się spieszy do tego latania. Potem dłuższe oczekiwanie ze Sławkiem na start i wreszcie moja kolej. Nic już nie wieje. Jestem zły na siebie że tak późno przyjechałem. Podczas rozkładania glajta niedbale rzuciłem taśmy. Zaskutkowało to tym że podczas ich podnoszenia zaplątały mi się o linki. Parę przekleństw gdyż nie mogę za bardzo naprężyć linek by to wszystko rozplątać bo glajt zjeżdża po pochyłości górki. Niby wszystko ok. 
Pragnienie...
Próbuje startu klasykiem. Rozbieg, Torck wychodzi nad głowę i już widzę że z lewej strony mam malutki krawat. Na przerwanie startu jest już za późno, taka specyfika Chełmu. Zaciągam lekko sterówki, co jest k.... patrze w prawo a tam cała taśma jest przełożona przez linki A jakoś tak że prawa sterówka jest blokowana i ciągnięcie jej powoduje mocne ocieranie o resztę skręconych linek... no ładnie myślę. Łapie za linkę od lewego ucha i robię klapę by pozbyć się krawata... uf wychodzi, tylko co zrobić z tą nieszczęsną prawą sterówką? Lece wzdłuż zbocza nabierając wysokości. Torck fajnie reaguje na ciało więc nie jest źle. Poza tym złapałem linkę od sterówki powyżej skręcenia i da się tak nawet kręcić ósemki. Tomski odleciał lotem koszącym z wiatrem, Witka i Tołdiego już dawno nie ma. Wygramoliłem się na wysokość szczytu i tyle tego było... wyłączyli prąd więc niestety ląduje przy aucie :-|. Trzecia wizyta na Chełmie i trzecia wtopa szkoda gadać. 
Sprite :)
Składam manele i jadę po Tomskiego przynajmniej się na coś przydam. Po Witka i Tołdiego pojechał już Sławek.

Tomskiemu zabrakło 200m do 15pt. Witek i Sławek siedli gdzieś koło 10 kilometra, szału więc nie było ale przynajmniej chłopy polatały. Misiu chyba powoli zapada jednak w sen zimowy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz